Kogo i jaką empatią obdarzyć w święta? czyli o różnym rozumieniu empatii i różnych jej odbiorcach
Święta, święta i po świętach. A teraz nowy rok i czas postanowień. Wróćmy więc na moment do świątecznego wzmożenia by przyjrzeć się jakie empatyczne postanowienia można podjąć na przyszłość.
Na początku kilka słów o definicyjnych porządkach zaproponowanych przed Marka H. Davisa w książce: Empatia: o umiejętności współodczuwania. Więcej i dokładniej jego podejście zrelacjonuję w sekcji „Baza pojęć” teraz jednak w wielkim skrócie i uproszczeniu przedstawię podstawowe wyróżnienia. Davis, charakteryzując zmiany w podejściu do empatii, pisze:
Zgodnie z tym ujęciem, możemy doświadczyć stanu afektywnego, który mniej więcej odpowiada stanowi obserwowanemu: dzielimy na przykłada strach kogoś, kto się boi, lub budzi się w nas litość na widok żebraka.
Takie podejścia określa mianem empatii afektywnej (emocjonalnej), w której kontakt ze stanami emocjonalnymi drugiego człowieka wywołuje w nas takie same bądź podobne emocje. Trochę, jakbyśmy przejmowali, może z pewną zmianą, emocje „nie swoje” i w rezultacie odbierali je jako własne. W pewnej opozycji do niej stawia empatię poznawczą, w której wyobrażamy sobie, rozumowo „wchodzimy w skórę” drugiej osoby, staramy się przyjąć jej perspektywę.
Innym rozróżnieniem jest zauważenie procesu i jego skutków. Procesem będzie empatyzowanie (emocjonalne bądź poznawcze), skutkiem zaś podejmowanie działań z niego wypływających – np. pomaganie, okazywanie litości, agresja i inne. Stoi to w sprzeczności z potocznym podejściem do empatii (jak i niektórymi definicjami), którą właśnie najczęściej charakteryzujemy jako zrozumienie i podjęcie konkretnego działania na rzecz drugiej osoby.
Jak to się ma do świąt i postanowień noworocznych?
O tym jak bardzo stresującym (podobno jednym z 44 najbardziej stresogennych sytuacji w życiu, ale podchodziłbym do wszelkich liczbowych uogólnień z dużą rezerwą) wydarzeniem jest Boże Narodzenie powiedziano i napisano już wiele. Wśród nich są bardzo wartościowe rzeczy (polecam: Czego nie wiedzą), podpowiadające jak z empatią i w atmosferze wspólnej radości, albo przynajmniej szacunku, być z rodziną i najbliższymi. Chciałbym jednak zachęcić do objęcia empatią poznawczą również inne osoby i byty, które pomagają i umożliwiają nam celebrację. Przyglądając się swoim, jak i innych, przygotowaniom do świąt, mam wrażenie, że zbyt słabo empatyzuję/my ze sprzedawcami i kurierami przywożącymi prezenty, dekoracje, potrawy. Najczęściej narzekam/my na to, że zbyt późno, nie pod ten adres, nie w takiej formie, a tak w ogóle to nie z uśmiechem i wielką radością świadczą nam przedświąteczne usługi. I oczywiście jest to po części zrozumiałe, bo jak usiąść do wigilijnej kolacji, kiedy pod choinką zabraknie prezentu dla najbliższych? To bardzo frustrujące, denerwując, oburzające i wywołujące złość. Kiedy jednak już uświadomię sobie swoje emocje zachęcam do poznawczego wejścia w ich skórę – setki kilometrów do przejechania w przedświątecznych korkach, dziesiątki klientów do obsłużenia, presja szefostwa, zawalone przygotowania do własnych świąt a na koniec jeszcze tacy klienci jak ja/my – zdenerwowani i agresywni. Kiedy staram się „zbudować poznawczą reprezentację” ich wewnętrznego świata wyobrażam sobie trudności, frustrację i złość może nawet większe niż we mnie/w nas. I teraz rozróżnienie za Davisem na proces i skutek – nie znaczy to, że mam wsiąść do furgonetki czy stanąć za ladą by pomóc w pracy, nie oznacza to również, że nie mam wyrazić swojego niezadowolenia ze sposobu realizacji usługi. To już jest skutkiem i będą one pewnie zróżnicowane u każdej i każdego z nas. Ale wierzę, że wcześniejsze włączenie empatii poznawczej poszerzy nasz ogląd sytuacji i paletę możliwych działań. Zachęcam do zastosowania nie tylko podczas przygotowań do świąt, ale również w nowym roku i w różnych formach naszych społecznych kontaktów.
Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na jedną grupę, mianowicie zwierzęta. A w zasadzie szerzej – całą przyrodę, planetę, matkę Ziemię. Uważam, że zrobiłem/zrobiliśmy ogromny postęp w dostrzeganiu ich podmiotowości, odrębności, a jednocześnie podobieństwa w przeżywaniu bólu, cierpienia, radości – jednym słowem emocji. W czasie świąt szczególnie przyszło mi do głowy takie pytanie: jaka jest i jaka powinna być moja empatia do członka rodziny, towarzysza życia jakim jest mój pies? I czy powinna być większa niż do karpia, świni czy krowy? A jaka wobec kawki, gołębia, jeża czy nawet szczura, komara i kleszcza? Osobiście, jest to dla mnie trudne i duże ćwiczenie z empatii, szczególnie jeżeli myślę o skutkach jakie może przynieść (czyli wynikającym z niego działaniu). Uważam jednak, że warto i należy je podejmować. A przyszło ono do mnie z dwoma wydarzeniami.
Jadąc w wigilię Wigilii pociągiem, dzieliłem przedział z sympatycznym młodym psiakiem i jego opiekunami. Widać, że starali się zrobić wszystko by ułatwić mu podróż, łącznie z wyścieleniem piękną kurtką pani opiekunki wagonowej podłogi! Odniosłem wrażenie, że byli mocno skoncentrowani na jego potrzebach (piesek ciągle chodził i dyszał co mogło być objawem stresu związanego z podróżą) i podejmowali działania (skutek) wynikające z poznawczo-empatycznego dostrojenia. Tym bardziej zdziwiłem się (?), zastanowiłem (?), obruszyłem się (?) gdy pani opiekunka wyrzuciła do kosza do połowy tylko wypity świeży sok z pomarańczy. Jaka empatia i jakie jej skutki względem psiego towarzysza życia a jaka względem środowiska…?
Drugim wydarzeniem były poważne problemy zdrowotne mojego psa. Zbiegły się one z artykułem w Dużym formacie o emocjonalnych i nie tylko kosztach zawodu weterynarza. Dowiedziałem się, że 23 grudnia jest znany wśród weterynarzy na całym świecie jako „dzień świątecznych porządków” (zapytałem w mojej lecznicy, panie doktorki powiedziały, że zdecydowanie coś w tym jest, choć u nich okres ten rozciąga się na cały grudzień). To podobno wtedy dokonuje się najwięcej zwierzęcych eutanazji, bo, jak cytuje opiekunkę jedna z bohaterek artykułu – „cała rodzina się zjedzie, a pies będzie śmierdział i wstyd go pokazać”. Myślę, że ten cytat wybrzmiewa dostatecznie dobitnie. Ale ma również drugą stronę – postanowiłem, że mój pies za wszelką cenę przeżyje do świat i same święta. I tak się stało; w zasadzie, odpukać, wylizuje się z bardzo poważnego stanu. Tylko znów zostaję z pytaniem czy tym razem Davisowski skutek, czyli moje działanie polegające na codziennym odwiedzaniu lecznicy i podawaniu całej baterii leków wynikał z empatii, a jeżeli tak to jakiej? W emocjonalnym przeżyciu bardzo chciałbym, żeby przestało go boleć, żeby wyzdrowiał, nabrał apetytu, powrócił do radości ze spacerów. Ale czy poznawczo dobrze przyjąłem jego perspektywę? Czy to w ogóle możliwe względem zwierząt? I czy tak samo, afektywnie bądź poznawczo, podszedłbym do innych, nie tak przyjacielskich i oddanych stworzeń?
Do poszperania:
Mark H. Davis, Empatia: o umiejętności współodczuwania, GWP, Gdańsk 1999
- Anna Kiedrzynek, Co piąty weterynarz myślał o samobójstwie. Ja pękłam 23 grudnia, gdy musiałam wykonać dziewięć eutanazji, Duży Format, 22.06.2021
blog empatia afektywna empatia emocjonalna Empatia o umiejętności współodczuwania empatia poznawcza Mark Davis życzliwa wyobraźnia

https://shorturl.fm/lfpkb
I really appreciate the depth of this post! Your point about diversifying link sources is spot on. That’s exactly what we try to achieve at OptiLinkAI– combining automation with natural link patterns to keep growth sustainable. Tools like this make SEO much more effective for businesses of all sizes.