Po początku, choć na wstępie

Czym ten blog będzie, jeszcze się okaże. Wiem, czym chciałbym, żeby był. Chciałbym się dzielić wszystkim, co wiąże się z empatią – czasem w sposób bardzo luźny czy nie do końca wyjaśniony. Będę z czasem rozwijał sekcję „Baza pojęć”. Na wstępie zaznaczę, że szczególnie interesuje mnie empatia poznawcza (pokrewnie: mentalizacja, teoria umysłu) jako praktyczna i podlegająca kształtowaniu zdolność i gotowość do odczytywania stanów mentalnych innych osób. Przy czym od razu podkreślam, że dla mnie rozumienie empatii poznawczej nie ogranicza się do rozumowego nazywania potencjalnych emocji doświadczanych przez drugą osobę/osoby. Według mnie służy także nakreśleniu szerszego portretu obejmującego m.in. myśli, motywacje, postawy, wartości, przekonania (osobną sprawą jest fakt, że empatią możemy obejmować nie tylko osoby, ale szerzej żywe organizmy, elementy nieożywionej przyrody, przedmioty, itd.). Lubię sięgać do porównania z pracą scenarzysty/dramaturga/pisarza – tworząc wiarygodnych i autentycznych bohaterów, musimy dobrze zastanowić się skąd przychodzą, co niosą, w czym przyszli i jak im było po drodze. Zazwyczaj zatrzymujemy się tylko na celu podróży. Empatia poznawcza byłaby głębszym spojrzeniem, szerszym objęciem, możliwie nieskrępowaną refleksją myśli przeszywającą osobę/byt z którym się empatyzujemy. Nie bez przyczyny rozumienie słowa „empatia” wzięło się od niemieckiego „Einfühlung” wprowadzonego przez Roberta Vischera jako umiejętność odbierania emocji przekazywanych przez dzieła artystyczne.

 

Dlaczego życzliwa wyobraźnia? Zaczynając od końca: David Howe w książce pt. Empatia. Co to jest i dlaczego jest taka ważna pisze:

 

[…] Nigdy nie dowiemy się, co inna osoba tak naprawdę myśli i czuje […]. Zgadujemy, odwołując się do naszego doświadczenia i – jako że nie ma dwóch osób, które miałyby dokładnie takie same doświadczenia – żadna para ludzi nie może nigdy zobaczyć czegokolwiek dokładnie tak samo. Każdy z nas żyje we własnym świecie znaczeń. Empatia zawsze wymaga zaufania wyobraźni. (s. 136)

 

Empatia poznawcza jest trochę zaprzeczeniem doświadczenia – po pierwsze, bo uprawdopodabnia zrozumienie drugiej osoby bez posiadania tych samych doświadczeń (czy terapeuta musi być niepijącym alkoholikiem by skutecznie pomagać w wyjściu z nałogu?), po drugie pozwala uniknąć pułapki przeniesienia własnego doświadczenia w skali 1:1 na innych („też miałam takie samie problemy z facetem, mówię ci, lepiej zostaw go już teraz i nie męcz się tak długo jak ja”). Wyobraźnia jest w zasadzie podstawowym nośnikiem dla wykroczenia z własnego „ja” i pasem transmisyjnym empatii poznawczej. Oczywiście, niesie zagrożenia, ale dziś nie o tym.

 

A życzliwa? Z dwóch powodów. Po pierwsze nie chciałbym promować rozwijania empatii, jako dobrego narzędzia do realizacji złych celów. Bardzo ryzykowne zdanie jak na mnie – staram się unikać kategoryzacji „dobry”, „zły”, bo brzmią jednoznacznie i całkowicie, a nie sądzę, by coś takim na świecie w pełni było. Poza tym stwierdzenie to ujmuje empatię jako działanie, a tego też będę się wystrzegał. Ale trudno, pociągnę dalej. Przykład: jako szef rozwijam w sobie empatię, by lepiej poznać pracowników i więcej z nich „wycisnąć”. Albo gdy empatia podsuwa mi strategię obłaskawiania przemocowego męża/partnera (co oczywiście jest sytuacją zupełnie odmienną, jednostkowo przynosi dobro w postaci ograniczenia zła, ale globalnie je utrzymuje). Drugi powód to pewna gotowość, którą niesie w sobie słowo „życzliwość”. Gotowość do zrozumienia czegoś, co może być bardzo dalekie od moich wartości, przekonań, działań i wyborów. Życzliwość byłaby postawą autentycznej chęci poznania i zrozumienia, niekoniecznie zaś działania prowadzącego do zmiany/rezygnacji z własnego „ja” (będę jeszcze rozwijał). Życzliwość, gdybym miał ją sobie wyobrazić jako przedmiot, byłaby dla mnie czymś okrągłym, przyjemnym, nienachalnym i dodającym siłę. Życzliwość pozwala wyobraźni wykroczyć poza zamykające i jednoznaczne oceny, stara się znaleźć niuanse i uwolnić się od zatrzasków ograniczających naszą empatię.

 

Co jeszcze o blogu?

Z przyjemnością będę sięgał po literaturę naukową, ale nie jest dla mnie najważniejsze, by pozostać tylko w obszarze ustaleń badawczych (dlatego raczej nie będzie o neuronach lustrzanych i innych odkryciach neuronauki, chyba że takie potrzeby zostaną zgłoszone). Nie mam zamiaru w żaden sposób udawać, że dużo przeczytałem i dużo wiem. Absolutnie nie należy tego bloga czytać jako obiektywnego i rozstrzygającego. Chciałbym zapraszać, nie objaśniać. Proszę o wszelkie uwagi, komentarze, wytłuszczenia potknięć i głosy odrębne.

Przypuszczam, że będę sobie również nie raz przeczył. Jest to dla mnie dość naturalna sytuacja; czasem będzie to pozorna sprzeczność, czasem nie dająca się pogodzić.

Postaram się trzymać jakąkolwiek dyscyplinę częstotliwości wpisów.

Poza tym… zapraszam do spotkania osobistego! W zasadzie najbardziej zależy mi na zmianie, która dopuszcza inność. Na wykroczeniu poza siebie, na empatycznym Ty i Ja, na empatycznym świecie. Na choć króciutkim zatrzymaniu w pędzie stereotypów, ocen, wyrobionych opinii i na odrobinie większym rozwałkowaniu ciasta własnego „ja”. Coś mi podpowiada, że lepiej mi wyjdzie w kontakcie „na żywo”.

Do poszperania:

zyczliwa wyobraznia
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments