JOLKĘ PAMIĘTAJĄ TYSIĄCE, A CO CHCIAŁABY PAMIĘTAĆ JOLKA?
„Jolka, Jolka” – chyba dość powszechnie znany hit Budki Suflera. Można z dość dużą powściągliwością podchodzić do pieśni schyłkowych części nasiadówek, można uśmiechać się do wspomnień, można przeżywać emocje tu i teraz. I właśnie, jeżeli chodzi o przeżywanie – tytułowa Jolka jest realną osobą, relacje z którą opisał (podobno za jej zgodą) autor tekstu Marek Dutkiewicz. Podobno wiele faktów tak bardzo się zgadzało, że mąż „funt za funtem odkładający”, po powrocie do Polski, postanowił skonfrontować się z autorem tekstu. Małżeństwo nie przetrwało, ale realni ludzie, ich doświadczenia stały się elementem popkulturowej historii Polski. Na Woodstocku w 2014r. utwór zaśpiewało razem ponad pół miliona osób!
Pół miliona i troje (nie licząc autora historii, też przecież zaangażowanego emocjonalnie) realnych osób, których prywatna (niełatwa?) historia stała się publiczną: mąż, żona i dziecko. Co czuje syn/córka słysząc w radiu historię pozamałżeńskiej relacji swojej matki? Co czuje mąż słysząc, jakie zdanie o nim miała jego była żona („wielbił porządek i pełne szkło” – gdzieś przeczytałem, że dziś szczyci się, że jest bohaterem utworu – chętnie bym o to zapytał). Może to już dla nich pieśń przeszłości, może rzeczywiście powód do dumy, może historia stała się tak wyodrębniona, że nie jest już rozpoznawana jako własna. Niemniej gdzieś we mnie jest zderzenie czyjegoś osobistego, intymnego losu (w tym losu, na który nie miało się wpływu) z życiem w masowej wyobraźni. Może zdziwienie jest unieważnianie stopniem publikowania prywatnych informacji w dobie mediów społecznościowych, jednak moje skojarzenie poszło w stronę poruszającego filmu AbdellatifaKechicha „Czarna Wenus” – historii SaartjieBaartman. Ze względu na swoją budowę ciała, ta przedstawicielka rdzennych ludów dzisiejszego RPA stała się „atrakcją” publicznych pokazów dziewiętnastowiecznej Europy (https://pl.wikipedia.org/wiki/Saartjie_Baartman).
Film w gwałtowny sposób wprowadza świadomość prywatnej tragedii rozmytej w publicznej rozrywce, pseudonauce, przemocy, wyższości nad innymi i niezdrowej ciekawości intymności drugiej osoby. Historia w sumie nie jest zamknięta.Gdyby spojrzeć na nią jak na ciągle tkaną nić, pewnie pojawiłyby się na niej supełki wielu zależności, rang, rozwoju nauki, budzącej się świadomości, emancypacji. Dziś pewnie mogłaby doprowadzić do krytycznej weryfikacji historii, dla niektórych związanej tylko z obroną „Murzynka Bambo” Tuwima czy upadających pomników generała Lee. Zostawiam na razie, uprzędę jeszcze przędzę od krytycznego spojrzenia na historię po kulturę anulowania (cancelculture). Wracając do piosenki i filmu – oczywiście zachowując wszelkie proporcje między losami ich bohaterów – jest dla mnie czymś wzbudzającym refleksję, zawstydzenie i sprzeciw świadomość, że za bohaterami wykreowanymi w dziełach kultury kryją się realne osoby, które nie miały wpływu na to, jak ich historia zacznie żyć poza nimi. Można powiedzieć, że cała kultura i sztuka zbudowana jest na autentycznych doświadczeniach ludzi (w końcu sam na warsztatach wideo uczestniczącego namawiam do ujawnienia części siebie, szczególnie tej nie pomnikowej). W porządku, racja. Ale namawiam (siebie i Was) do zatrzymania się i próby pobycia w tym pytaniu: co mogą czuć bohaterowie „Jolki, Jolki”, szczególnie ci drugoplanowi (mąż, dziecko), słysząc dziś w radiu utwór Budki Suflera? Czy zrodzi się we mnie jakaś świadomość, gdy zestawię to, co oni mogą czuć, z tym jak ja odbieram ten kawałek? To również jeden krok w stronę rozwałkowywania tego ciasta swojej empatii, która może być życzliwą wyobraźnią.
zdjęcia: budkasuflera.pl/trojkowe-jedynki-jolka-jolka-pamietasz,
allocine.fr/video/player_gen_cmedia=19146772&cfilm=137366.html, nstitutfrancais.pl/fr/evenements/venus-noire-le-dernier-film-d-abdellatif-kechiche-en-avant-premiere-des-le-1er-septembre, ising.pl/budka-suflera-noc-komety-piosenka
Fajny temat
Bardzo ciekawy wpis. Kontynuując Twoją myśl: co się dzieje ze mną, gdy słucham takiego utworu jak Jolka, Jolka? Z kim się utożsamiam, gdy publicznie się z nią identyfikuję (Woodstock), jak dzieje się wtedy we mnie miłość (Freudowski eros)? Z kim się nie utożsamiam, gdy odrzucam taką piosenkę? Kim nie chciałbym być? A moż jednak mówi to o doświadczeniu zbiorowym? Coś o byciu Polakiem? Myślę, że tak 🙂
Ps.: Duma i uniżenie to dwie strony tego samego medalu, gdzie zrozumienie i empatia (troska, współczucie, dystans) są zazwyczaj poza :)))
W sumie coś w tym może jest.
Granie na emocjach. Choćby były wzniosłe albo upodlające, zawsze jest w cenie. Chyba dlatego ten tekst i kilka riffów tak chwyciły.
Hey there! I just finished reading your post, and I must say it’s packed with valuable information! You’ve covered key points that are often overlooked, and I really liked how you explained things. It’s a topic that resonated with me, and I’m sure many others will benefit from it too. I’ve been working on something similar on my website, where I dive into [mention relevant content]. It would be great to hear your thoughts! Thanks for sharing this, and keep up the great work!